Nyski Salon Literacki
24.06.2017 l 18:00 l Miejska i Gminna Biblioteka Publiczna
JoomlaXTC Easy Image Gallery module -NSK2017
Podczas Nyskiego Salonu Literackiego pani Marta czytała wiersze Tadeusza Różewicza.
Nyski Salon Literacki powstał z inicjatywy Marty Klubowicz. W każdą ostatnią sobotę miesiąca zaproszeni goście czytają swoje ulubione wiersze. Słowom często towarzyszy muzyka i projekcja multimedialna .
Z publicznością spotykają się nyscy artyści i goście zapraszani z innych miast.
MOJA HISTORIA Z RÓŻEWICZEM
Kiedy byłam uczennicą, pierwszym kontaktem z teatralną formą było recytowanie wierszy. Z jakiegoś powodu wybierałam właśnie Różewicza. Jako studentka szkoły teatralnej, wynajmowałam mieszkanie na ulicy Jaworowej we Wrocławiu – tuż obok szkoły. „Mój Poeta” mieszkał na tej samej ulicy i miałam nadzieję go spotkać. Spotkałam go tylko raz. W niedzielny, czerwcowy poranek. Stanęłam jak wryta. On zdziwiony moją reakcją - że ktoś go w ogóle rozpoznał - również przystanął. „Nikt nie jest prorokiem na własnej ulicy” – powiedział. Napisałam o nim pracę magisterską. Mój rektor był jednocześnie recenzentem pracy. Na obronie podważył moje autorstwo. - Kto pani tę pracę napisał? Była ponoć powyżej uniwersyteckiego poziomu. Nie wiedziałam o tym. Widać – jako przyszła aktorka - dobrze wcieliłam się w rolę literackiego krytyka z zacięciem do udowadniania teorii, którą sobie wyssałam z palca. Dzięki temu skandalowi moja praca stała się uczelnianym bestsellerem i przeszła do historii szkoły. Rozdział o „Pułapce” przedrukował mi „Pamiętnik Teatralny”. Niewielkie było to jednak pocieszenie. Zaniosłam Poecie moją – obarczoną rozczarowaniem - pracę. Podziękował i poczęstował herbatą.
I tak zamknęłam Różewicza w sobie - na wiele lat. Kiedy usłyszałam, że odszedł, pomyślałam: Ty idiotko! Dlaczego nie podtrzymałaś takiego kontaktu? Czy Ty w ogóle wiesz, co on potem napisał?
I zaczęłam czytać Różewicza na nowo. Najpierw „Poezje Zebrane”, grubą pożółkłą, książkę, która wtedy mi służyła. A potem nowsze tomiki. Od ostatniego. Od końca. Czytałam, nie jak „domorosły krytyk”, który analizuje, nie jak egzaltowana poetessa. Czytałam jak człowiek. Po prostu - czytałam. Byłam poruszona, wstrząśnięta. Pod wrażeniem. niespotykanej bezpośredniości, szczerości, ostrości widzenia świata i braku dbałości o atrakcyjność formy. Nikt tak nie miał odwagi pisać.
I zaczął powstawać ten scenariusz.
- Marta Klubowicz