To opowieść o trudnej roli ojców w rozpadających się małżeństwach i w rozbitych rodzinach. Symbolika przedstawienia ukazuje mężczyzn postrzeganych jako chłopców, którzy nie mogą dorosnąć do ojcostwa.
04.11.2015, 18:00 / sala widowiskowa Nyskiego Domu Kultury / bilety: parter 25 PLN / od 16 lat
Na spektakl " Tata ma kota" w reż. Łukasza Witta - Michałowskiego zapraszamy 4 listopada br. o godz. 18:00. W spektaklu zagrają m.in. Jan Nowicki i Przemysław Sadowski.
Ojcowie pozbawieni możliwości opieki nad dziećmi są bohaterami spektaklu „Tata ma kota”.
autor: Szymon Bogacz
reżyser: Łukasz Witt-Michałowski
scenografia: Łukasz Witt-Michałowski
obsada: Arkadiusz Cyran, Dariusz Jeż, Jan Nowicki, Przemysław Sadowski, Jarosław Tomica, Karol Wróblewski.
Opowieść o grupie mężczyzn, którzy stracili opiekę nad swoimi dziećmi. Chcą jednak brać udział w ich wychowywaniu, mimo że rozstali się z ich matkami. Mężczyźni w przebraniach chłopców, w cieniu dominującej figury kobiety, analizują swoją sytuację, pytają, co poszło nie tak, gdzie popełnili błąd. Widz zostaje tym samym wciągnięty w relacje między matką a ojcem i wspólnie z bohaterami szuka odpowiedzi na pytanie, gdzie w takich sytuacjach jest miejsce na dobro dziecka.
Spektakl jest głosem w dyskusji na temat rozpadających się małżeństw i sytuacji, w której ojcowie zazwyczaj tracą prawa do opieki nad dziećmi. Pomimo męskiego punktu widzenia, sztuka Bogacza jest przede wszystkim… komedią. Bo tylko przez śmiech ojcowie mogą oswoić swój tragicznie śmieszny los.
RECENZJA
"Tata ma kota (albo Poczytaj mi tato)" w reż. Łukasza Witt-Michałowskiego na Scenie Prapremier in Vitro w Lublinie. Pisze Agnieszka Mazuś w Dzienniku Wschodnim.
"Zaczyna się jak bajka (Dawno, dawno temu). Kończy smutno i refleksyjnie. Cały spektakl jest taki. Zabawny, dowcipny, ale zarazem poważny, mądry, momentami wzruszający. Bo temat, który reżyser wziął na warsztat, wcale nie jest łatwy i miły.
Na scenie czterech facetów w krótkich niebieskich gaciach. Piaskownica, plastikowe grabki, wiaderka i górujący nad tym wszystkim posąg Matki.
Ale jak to w teatrze, wcale nie jest tak, jak nam się wydaje. Piaskownica to ring, sala sądowa, miejsce egzekucji. To co góruje nad scenę to nie żadna rzeźba z piasku, a religijny obiekt kultu. Damska torebka okazuje się kaftanem bezpieczeństwa, a czerwone plastikowe wiaderko pojemnikiem na spermę. A życie? Życie to gra.
Gracz (ojciec) zalicza kolejne levele: zdobyć (kobietę), zrobić (dziecko), zdążyć (na poród). Im dalej tym trudniej. Jedni wykładają się już na wychowaniu, inni level dalej - na rozstaniu. A potem jest "level nie do przejścia" czyli sąd. Tu wykładają się nawet ci, co "etap sądów przechodzili wielokrotnie".
Tekst sztuki Szymona Bogacza to zbiór monologów. Zabawnych, ale zarazem tragicznych historii opowiedzianych dowcipnie i z dystansem. Tempo w jakim teatr Witta Michałowskiego je opowiada jest oszałamiające.
Jesteśmy w kościele, na terapii, w domu, w sądzie, w środku telewizyjnego show. Typ w krótkich spodenkach raz jest gangsterem, raz dzieckiem. A widz śmieje się do rozpuku i wzrusza na przemian. Lubelscy aktorzy (Jeż, Tomica) po raz kolejny pokazali, że talentem komediowym ani na krok nie ustępują znanym warszawskim nazwiskom (Sadowski, Nowicki).
I reżyser, i aktorzy, prywatnie są ojcami. Te historie są im bliskie, nawet jeśli nie z autopsji, to z racji męskiej solidarności. To kobiety" sprowadzają wojny i ciąże" - mężczyźni chcą tylko kochać. Pod warunkiem, że swoje i na własnych zasadach. Ale świat (czyt. sąd) tego nie rozumie. I to babom przyznaje prawo do wychowywania dzieci.
Co pozostaje ojcom? Wylewać żale ("bo miłość zawsze zbyt wylewna, zabawa nieedukacyjna, a alimenty zawsze za małe"). Jak mówi głosem Wielkiego Szu w jednej z ostatnich scen Autorytet od Wszystkiego: Panowie, z brzuchem nie wygracie!
Przy takim temacie łatwo można było popłynąć i zabić widza moralizatorstwem. Tak się nie stało, za co wielki układ w stronę reżysera. I aktorów, którzy na próbach do spektaklu, dorzucali własne pomysły. Tak, tak drogie panie. Tak właśnie widzą świat mężczyźni, którym nigdy nie będzie dane dorosnąć...".